piątek, 28 października 2016

39. POWRÓT NA STARE ŚMIECI



Są miejsca, do których wracamy z konieczności.
Czasem jest to gabinet dentystyczny, niekiedy szpital.
Akurat moim przekleństwem, stało się porzucone mieszkanie na wsi.
Przez ponad 30 lat było ono moim azylem, ostoją, na każde trudne chwile.
Z czasem, miałem coraz mniej powodów, by tam dalej żyć.
Pewnie już bym tam wcale nie jeździł, gdyby nie groby bliskich i moje pozostawione, drobne rzeczy i meble.
Sama moja obecność na wsi, powoduje nieuzasadnione wyobcowanie.
Nie czuję się już jej mieszkańcem i nie utożsamiam się z lokalną społecznością.
Co prawda, mam tam bardzo wielu znajomych, jednak to już są nie te same relacje, co kiedyś.
Nawet wywieszona klepsydra o śmierci znanej mi osoby, nie zrobiła na mnie większego znaczenia. Zdałem sobie tylko sprawę z tego, że pewne historie już się zakończyły i nie ma powrotu do beztroskich, dziecięcych lat.
Elewacja mojego domu od razu zdradzała sekrety wnętrza. 
Odpadający tynk, mokre plamy na murze, nie kryły niczego pozytywnego.
Mojemu wejściu do pomieszczeń towarzyszyła wszechobecna wilgoć.
Po zaglądnięciu do pokoju, zalewanego z powodu dziury w dachu, ukazał się moim oczom obraz nędzy i rozpaczy, od którego kiedyś uciekłem, by się odrodzić. 
Uświadomiłem sobie, w jakich warunkach musiałem mieszkać, gdy dosięgałem dna.
Zbyt dużo było tu niepotrzebnych łez, stresów i samotności.
Nie tęsknię za tym miejscem, choćby w myślach, choć nieraz, podczas roznoszenia listów po mieszkaniach w mieście, widzę podobne do mojego mieszkania, lokale w blokach.
Aż dziw bierze, jak można w wielopiętrowych, cywilizowanych obszarach życia, tak zapuścić, zawilgocić, aż do widocznego grzyba na ścianie, własne cztery kąty.
Wydaje się, że mieszkanie w mieście do czegoś zobowiązuje.
Patrząc na swoją przeszłość, mogę w części usprawiedliwić tych ludzi.
Sam wiem, ile kosztowała mnie samotność.
Duszą domu są jego mieszkańcy, a gdy dziadkowie już umarli, faktycznie, moje 75-metrowe lokum straciło tożsamość.
Remonty miały wszystko zmienić.
Nawet udało mi się osiągnąć, swego czasu, wizualną poprawę wystroju pomieszczeń, ale życiowe perturbacje całkowicie odmieniły sytuację.
"Tam dom twój, gdzie serce twoje", tylko że moje serce jest po życiowym zawale, i nie pozwolę, by jedna z przyczyn mojego załamania się, ponownie gnębiła mnie.
Żyję już w zupełnie innym miejscu, ciesząc się z tej sposobności.
A to miejsce, no cóż. Ostre cięcie jest nieuniknione. Nawet kosztem utraty jego własności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz