Trudno zliczyć, ile to razy wbiegałem zziajany na przystanek.
Łapiąc oddech, bezradnie obserwowałem odjeżdżający pociąg, autobus, czy tramwaj.
Dojazd z podmiejskiej miejscowości oddalonej 12 km od Kołobrzegu, potrafił sprawić wiele kłopotów, szczególnie w dni wolne od pracy, w okresie zimowym, lub gdy po prostu za długo zbierałem się do wyjścia.
Podziwiałem zawsze moje siostry - mistrzynie w wychodzeniu z domu, bo zawsze przychodziły na przystanek w ostatniej chwili, bez straty sekundy na czekanie, na przyjazd autobusu.
Póki chciałem jedynie dojechać w danej chwili do miasta, nie miało dla mnie większego znaczenia, czy wyjadę teraz, czy za 45 minut.
Gorzej, gdy wyjeżdżałem gdzieś w Polskę i miałem już bilet na dalekobieżny pociąg z Kołobrzegu.
Na szczęście ludzie często się zatrzymywali.
Z czasem jednak o okazję, było coraz trudniej - albo strach przed nieznajomym, albo złe doświadczenia. Tego nie byłem świadomy, póki sam nie kupiłem (kilka lat później) auta.
Łapałem się różnych sposobów, by przekonać jakiegoś miłosiernego kierowcę.
Najpewniejszym był zawsze wariant z koleżanką.
Ja chowałem się za przystankiem, a ona machała ręką na znak, że chce złapać tzw. okazję.
Gdy auto skręcało już do zatoki autobusowej, wtedy pojawiałem się, podziwiając nie jednokrotnie zawiedzioną minę kierowcy.
Oczywiście ten sposób był uzależniony od obecności płci pięknej, ale w czasach, gdy nie było prywatnych busów, wiele osób korzystało z jazdy autostopem.
Innym sposobem był elegancki strój, który jakby sam przemawiał, że spieszę się na ważne wydarzenie.
Pomijam już samoczynne zatrzymywania się aut podczas ekstremalnych warunkach pogodowych, np. deszczu, gdy mimo opadów szedłem poboczem. Wówczas kierowcy byli bardzo zatroskani o moje zdrowie.
Ludzie, którzy mnie zabierali ze sobą, to byli najczęściej bardzo otwarci towarzysze podróży. Mimo różnicy wieku, zainteresowań, nigdy nie brakowało tematu do rozmów.
Mieszkając w mieście nie korzystam już z autostopu, jednak bardzo bym chciał jeszcze kiedyś skorzystać z tej formy podróży, lecz może na kilkugodzinnej trasie.
Moja najdłuższa trasa przejechana autostopem to tylko 43 km (odcinek Kołobrzeg - Koszalin), a przecież jest tyle tematów do przegadania.
Łapiąc oddech, bezradnie obserwowałem odjeżdżający pociąg, autobus, czy tramwaj.
Dojazd z podmiejskiej miejscowości oddalonej 12 km od Kołobrzegu, potrafił sprawić wiele kłopotów, szczególnie w dni wolne od pracy, w okresie zimowym, lub gdy po prostu za długo zbierałem się do wyjścia.
Podziwiałem zawsze moje siostry - mistrzynie w wychodzeniu z domu, bo zawsze przychodziły na przystanek w ostatniej chwili, bez straty sekundy na czekanie, na przyjazd autobusu.
Póki chciałem jedynie dojechać w danej chwili do miasta, nie miało dla mnie większego znaczenia, czy wyjadę teraz, czy za 45 minut.
Gorzej, gdy wyjeżdżałem gdzieś w Polskę i miałem już bilet na dalekobieżny pociąg z Kołobrzegu.
Na szczęście ludzie często się zatrzymywali.
Z czasem jednak o okazję, było coraz trudniej - albo strach przed nieznajomym, albo złe doświadczenia. Tego nie byłem świadomy, póki sam nie kupiłem (kilka lat później) auta.
Łapałem się różnych sposobów, by przekonać jakiegoś miłosiernego kierowcę.
Najpewniejszym był zawsze wariant z koleżanką.
Ja chowałem się za przystankiem, a ona machała ręką na znak, że chce złapać tzw. okazję.
Gdy auto skręcało już do zatoki autobusowej, wtedy pojawiałem się, podziwiając nie jednokrotnie zawiedzioną minę kierowcy.
Oczywiście ten sposób był uzależniony od obecności płci pięknej, ale w czasach, gdy nie było prywatnych busów, wiele osób korzystało z jazdy autostopem.
Innym sposobem był elegancki strój, który jakby sam przemawiał, że spieszę się na ważne wydarzenie.
Pomijam już samoczynne zatrzymywania się aut podczas ekstremalnych warunkach pogodowych, np. deszczu, gdy mimo opadów szedłem poboczem. Wówczas kierowcy byli bardzo zatroskani o moje zdrowie.
Ludzie, którzy mnie zabierali ze sobą, to byli najczęściej bardzo otwarci towarzysze podróży. Mimo różnicy wieku, zainteresowań, nigdy nie brakowało tematu do rozmów.
Mieszkając w mieście nie korzystam już z autostopu, jednak bardzo bym chciał jeszcze kiedyś skorzystać z tej formy podróży, lecz może na kilkugodzinnej trasie.
Moja najdłuższa trasa przejechana autostopem to tylko 43 km (odcinek Kołobrzeg - Koszalin), a przecież jest tyle tematów do przegadania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz