piątek, 14 października 2016

33. PIĄTECZEK, PIĄTUNIUNIO


Na szczęście jeszcze nie pracowałem, kiedy do pracy w biurze chodziło się w soboty.
Nie miałem też (wątpliwej) przyjemności pracować w pokoju pełnym papierosowego dymu, co kiedyś było normą.
Wraz z obecnością komputerów i urządzeń typu kserokopiarki, usprawniono techniczną pracę. To pozwoliło jednocześnie korzystać z dobrodziejstw internetu, także do celów prywatnych.
Wydaje się, zatem, że ostatnie lata są jakby korzystniejsze dla pracowników.
Nic mylnego.
Okazuje się, iż wiele osób wyczekuje nadal weekendu już w poniedziałek, i nie są to leserzy, a nieszczęśliwi, niejednokrotnie, ludzie.
Wyścig szczurów w korporacjach, faworyzowanie współpracownika przez przełożonego np. przy podziale obowiązków lub nagród, czy też po prostu międzyludzkie kłótnie, potrafią pracowników wyprowadzić nieraz z równowagi, sprowadzić motywację do parteru, a nawet wywołać wypalenie zawodowe.
Tak było w moim przypadku.
Jedna nie przemyślana (a może umyślna) decyzja przełożonego, doprowadziła do traumatycznych przeżyć, które ciągnęły się przez 9 lat w sądzie.
Usuwanie towaru nielegalnie handlującym, z terenu miejskiego, wywołało niespodziewaną reakcję tych ludzi.
Krzyki, szarpanina z ochroną, to był początek.
Potem zeznania na Policji i wieloletnie spotkania w sądzie, że niby ukradziono i zniszczono im towar.
Finał batalii sądowej był dla mnie korzystny i mogłem spać spokojnie, ale obecności w sądzie oraz wysłuchiwania werbalnych wyzwisk i kłamstw pod moim adresem, nie zapomnę nigdy.
Jeśli chodzi o samą pracę, to tamten czas pamiętam, jak przez mgłę.
Nie miałem żadnej motywacji do dalszych działań kontrolnych, do jakich zostałem przerzucony. Wyczekiwałem każdego piątku, jak wybawienia.
Na domiar złego, wówczas wpadłem w pętlę kredytową - po części z winy zaistniałej sytuacji z sądem. Nie umiałem wtedy racjonalnie myśleć o życiu.
Dopiero powrót do moich dotychczasowych obowiązków, stricte rachunkowych, przywrócił mi powoli siły do dalszej pracy.
Uważam, że każdy powinien robić to, na czym się zna najlepiej.
Szkoda tylko, że przełożeni nie potrafią tego dostrzec i uszanować.
Koleżeńskie, albo partyjne, układy zbyt często deprecjonują predyspozycje innych.
Niesprawiedliwość i ignorancja wobec ludzi, którzy nie zamierzają nigdy się przymilać szefostwu, to już smutna codzienność w pracy.
Niestety, głową muru się nie przebije i trzeba próbować z tą świadomością żyć.
Robić swoje, aż może ktoś, kiedyś, doceni naszą pracę.
Ale nic to.
Grunt, że znowu mamy piąteczek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz