środa, 30 listopada 2016

51. GDY KREW ZALEWA



Mam dość. Nie mogę dłużej patrzeć na to, co się wyprawia na świecie.
Wyłączam telewizor pełen dziennikarskich plugastw i partyjnych gierek.
Nierzetelne dziennikarstwo z politycznym ukierunkowaniem, wyciąganie niewygodnych kwestii w sposób powierzchowny, nie rzadko jednostronny.
Wychodzę z domu, by cieszyć się tym, czego inni nie umieją docenić... życiem. 
Głowa pęka od szumu informatycznego. 
Z jednej i drugiej strony politycznej bombardują nas aferami, skutecznie skrywając własne niedociągnięcia. 
Tak to już jest. Gdy korytko zbyt krótkie, zaczyna się walka o byt.
Mam dość unikania niewygodnych tematów.
Tak było, jest i pewnie będzie, ale nie godzę się na to.
"Czwarta władza", jak się nazywa środki masowego przekazu, faktycznie ma siłę przebicia. Szkoda tylko, że nadzór nad jej działalnością jest mało skuteczny i dotkliwy finansowo, w uzasadnionych przypadkach.
Nie zapomnę sytuacji, gdy jeden taki młody wilczek, bez większego doświadczenia, zeznawał w sądzie jako świadek.
Ja, jako jeden z niesłusznie posądzanych o zabór mienia handlującym "na dziko", ze zdumieniem słuchałem słów młodego dziennikarza.
Dla niego, jak zeznawał, nie było istotne, kto miał rację w sporze o zajmowanie terenu pod handel, tylko to, że coś się działo i telewizja lokalna mogła puścić mocny materiał filmowy z szarpaniny przy usuwaniu stoisk.
Takie wypowiedziane słowa w sądzie, czy podobnego kalibru na wizji, złoszczą mnie i tracę cały szacunek do ogólnie pojętej medialnej rodziny.
Masz też dość? Wyłącz telewizor i zajmij się bliskimi. Lepsze samopoczucie gwarantowane.
Polecam.

wtorek, 29 listopada 2016

50. ŚLUSARZ POSZUKIWANY


Nikt nie chce być zdradzany. Nikomu nie podoba się też odgrywanie roli "tej drugiej", mniej kochanej.
Szukanie bliskiej osoby to albo maraton randkowy, albo desperacki sprint.
Później i tak wszystko wychodzi, czy warto było zaryzykować. 
Tak, czy inaczej, przychodzi refleksja, zastanowienie nad dalszym życiem.
Stojąc w miejscu, w którym wszystko się zaczęło, wspominamy pierwsze tygodnie znajomości - kawiarnia, kino, pierwsze pocałunki, wspólna noc, i tak w kółko, aż do zawieszenia kłódki na moście.
Miłość przemija, czasem i znajomość, a wygrawerowane imiona same nie znikają.
Po nieudanym związku, na próżno szukać wyrzuconego klucza. Ukryty w otchłani rzeki nie zostanie odnaleziony.
Aby zatrzeć ślad chciałoby się przepiłować metalowe zapięcie kłódki, albo spalić cały most.
Może to być przestroga dla innych, by ważyć słowa i czyny... tylko, czy nie mamy prawa błądzić, zawierzać, być zakochanymi, szczęśliwymi, gdy życie jest tak ulotne?
Zawsze możesz zranić, być osobą zranioną, nawet nie chcący - taka to już przywara naszego człowieczeństwa.
Chwile szczęścia będą natomiast jedynym miłym wspomnieniem z życia, a bez drugiej osoby, trudno o dobre dni.
Nie szukajmy zatem specjalistów od kasowania pamięci i speców od zacierania śladów.
Przyjmujmy życie takie, jakim jest.
Nauczka i wyciągnięte wnioski niech idą swoją drogą, a my nie powinniśmy obrażać się na całą płeć przeciwną.
I choćby był to już powrót z dłuższej podróży, zakończony rozwodem, nikt nie ma prawa odbierać nam możliwości stworzenia nowego rozdziału w życiu.
Ktoś zapyta, a co jeśli są dzieci?
Odpowiem zapytaniem: a co mają z tego dzieci, gdy matka wiecznie jest zaganiana, by zapewnić byt z jednej pensji, lub ojciec samotny zatapia samotność w butelce wódki?
Żaden pożytek, a rosnąca frustracja rodziców odbija się zawsze na dzieciach.
Żyjmy w zgodzie ze sobą, mając baczenie na innych, a będziemy usatysfakcjonowani i pełni nadziei na kolejne dni.
Zdjęcia z przeszłości nie będą nas wówczas ranić, a staną się wyznacznikiem drogi, jaką przebyliśmy, by ostatecznie poczuć się szczęśliwymi, kochanymi, spełnionymi.

niedziela, 27 listopada 2016

49. LUDZI BRAK TO ZŁY ZNAK


Z racji swojej specjalizacji, często zastanawiałem się nad tym, jak dorobić w życiu. 
Niby marketing, ekonomia, nie są mi obce i wiem, jak podejść do tematu handlu.
Miałem jednak obawy, że samemu mi się to nie uda.
Doba nie jest z gumy i nie rozciągnie się minut, a trzeba (poza sprawami związanymi z handlem) przecież spać, jeść, ugotować obiad, wyprać, wyprasować ubrania, zrobić zakupy itp.
Na szczęście, by zarabiać, nie trzeba siedzieć we własnym sklepie.
Dobrodziejstwo internetowej sprzedaży coraz bardziej wkracza w nasze życie.
Nie tylko portale aukcyjne, ale firmowe strony internetowe są tak skonstruowane, że wyjście z domu na zakupy, staje się niekiedy bezsensowne i niepotrzebnie czasochłonne.
Szkoda mi ludzi, którzy tracą czas, czekając bezproduktywnie na klientów w wydzierżawionym lokalu, bez działań w wirtualnym świecie.
Szumne akcje uliczne, mobilizujące do robienia zakupów tj. ulotki, są mało skuteczne.
Ludzie generalnie są świadomymi konsumentami i pamiętają, że niedawno cena danego towaru była mniejsza od tej obecnie przekreślonej w ramach promocji.
Realna obniżka staje się aktem symbolicznego, bo kilku złotowego, odjęcia ceny.
Inna rzecz, że polskie przeceny nie są tak spektakularne, jak np. w USA.
Noworoczne wyprzedaże, Walentynki, Dzień Kobiet, Tłusty czwartek, Wielkanoc, I Komunia Święta, wakacje, rozpoczęcie nowego roku szkolnego, Halloween i Wszystkich Świętych, Czarny Piątek oraz Boże Narodzenie i Sylwester, nie wystarczająco nakręcają już popyt w małych sklepach.
Galerie handlowe skutecznie odbierają klientów, bo to nie tylko miejsce handlu, ale także rozrywki i alternatywnego spędzania czasu, tj.: kino, bilard, kręgielnia, kawiarnie, fitnes.
Co dziwne, w dzień powszedni pustoszeją te wielkopowierzchniowe budynki.
Nagle się okazuje, że zamiast przeciskać się w weekend w tłumie ludzi, można spokojnie przejrzeć cały asortyment sklepów.
Puste korytarze sprawiają wrażenie, jakby ludzie wyginęli lub rozchorowali się.
Nie przekłada się to jednak na wzrost obrotów handkowych w mniejszych sklepach.
Dla nich już każdy dzień to giełdowy czarny wtorek, zwłaszcza w branżach odzieżowych, sprzętu elektronicznego.
Sprzedaż internetowa, lumpeksy, lombardy, a nawet asortyment odzieżowy w marketach spożywczych, dodatkowo utrudniają życie drobnym handlowcom.
Ludzie zawsze będą szukać niższych cen. Popyt istnieje i ma się dobrze, tylko te ceny, jakieś nie stabilne. Rozrzut o 200 zł na rzecz ze sklepu, a internetowej strony, mówi sam za siebie.
Dotarcie do potencjalnych klientów leży jednak w gestii handlujących.
Póki nas konsumentów nie skończą traktować jak naiwniaków i niedouczonych matematycznie, do tego czasu nie mogą być pewni, że ktoś im zaufa i zacznie kupować droższy towar. 
Niestety naiwnych, zdesperowanych chęcią posiadania, nie brakuje, dlatego więksi gracze rynkowi wyciskają z takich osób, ostatnie pieniądze różnymi sztuczkami.

czwartek, 24 listopada 2016

48. SZARODZIEŃ I GRUDZIEŃ


Jak sobie poradzić z jesienną depresją?
Czy jest jakiś sposób, by żyć bez słońca?
Znów przykrótki dzień odbija się na naszej percepcji i samopoczuciu.
Nie jestem zwolennikiem afrykańskich upałów, ani śródziemnomorskich klimatów, ale bez promieni słońca, ciężko przeżyć kolejne tygodnie.
O ile październik cieszy kolorowymi liśćmi na drzewach, to kolejne 2 miesiące nie są aż tak łaskawe.
Na szczęście zbliża się okres bożonarodzeniowych świąt.
Już zaraz na witrynach sklepowych zagoszczą świecidełka i jakoś weselej zrobi się przynajmniej na ulicach.
Póki co, musimy zmagać się z wszechobecną szarością dnia, a na zmniejszenie negatywnych skutków jej występowania, mam kilka rad dla wszystkich:
1. Wysypiaj się. 7-8 godzinny sen działa jak wizyta w salonie odnowy biologicznej.
2. Zjedz pożywne śniadanie i nie przejadaj się w ciągu dnia zbyt obfitymi, tłustymi posiłkami oraz unikaj zbyt dużej ilości słodyczy.
3. Rusz się z domu. Szybki marsz, czy bieg, wyzwoli hormony szczęścia.
4. Nie próbuj użalać się nad sobą - to do niczego dobrego nie prowadzi.
5. Realizuj własne marzenia, zajmij się swoim hobby.
6. Najważniejsze - spędzaj czas z ludźmi, których obecność poprawia ci nastrój.
Zaufaj osobie, która już taki stan przeżyła i zastosuj przynajmniej jedną z moich rad.
Gdy chandra dokucza, trzeba przemóc się, by nie stracić tak cennego czasu, jakim jest nasze życie.
Nie skakałem nigdy z dachu, choć miałem ku temu powody, nie tylko jesienią.
Nie sięgałem również po medykamenty, ani nie zaglądałem do kieliszka.
Otrząśnięcie się nie jest prostą sprawą, lecz pamiętaj, że otoczenie ma duży wpływ na nas i ono potrafi wyrwać nas z każdego psychicznego dołka.
Nie widzimy wszystkich dróg wyjścia z zagmatwanych sytuacji, a rozmowa wiele może dopomóc w tym zakresie. 
Jeśli nie pomysłem na dalsze dni, to przynajmniej pozwoli uzewnętrznić negatywne emocje, które kumulujemy w sobie.
Dobrze jest się zatem wygadać, nawet gdy nie uzyskujemy namacalnej pomocy.
Życie jest pełne pułapek nastroju, ale trudniej będzie w nie wpaść, gdy nie zamkniemy się na ludzi.

poniedziałek, 21 listopada 2016

47. POCIĄG DO MARZEŃ


Życia nie traktuję jako zło konieczne.
Skoro pojawiłem się na nim, powinienem cieszyć się każdą okazją do jego poznawania.
Pomimo braku wolnej gotówki, warto poświęcić kilka rzeczy na realizację przemyślanych celów.
Odkładanie pieniędzy na jakikolwiek wyjazd było czasochłonne, jednak szybsza (niż zamierzona) sposobność ku temu, warta była zainteresowania.
Pobyt na szkoleniu w Poznaniu zaowocował realizacją jednego z upragnionych marzeń z dzieciństwa - zwiedzenia całego Wrocławia.
Dzięki utrzymanym znajomościom, jeszcze z czasów studenckich, mogłem sobie pozwolić na tańszy pobyt.
Zapewniony nocleg i darmowy wstęp do kilku miejsc, to przynajmniej 400 zł pozostawione w portfelu.
Z uwagi na zwrot kosztów podróży na szkolenie, zwróciło mi się ostatecznie również zakupienie biletu na trasie Poznań - Wrocław - Poznań, bo sprytnie obniżyłem koszty przejazdu.
Cena 41 zł za pociągi osobowe na całej trasie Kołobrzeg - Wrocław zadała kłam wszelkim uwagom, że podróż zawsze jest najdroższa.
Owszem, gdybym jechał pospiesznym zapłaciłbym o wiele więcej, jednak i na to znalazłem sposób, gdy planowałem kupić bilet powrotny. Zrobiłem to na miesiąc przed zamierzonym powrotem i dostałem ulgę 30%. Cena spadła z 70 zł do 49 zł.
Cała trasa, w obie strony, kosztowała mnie zatem 90 zł, które, i tak w rozliczeniu delegacji, w całości zostały pokryte.
Sama podróż do Wrocławia minęła spokojnie, z twarzą skierowaną na uciekający za oknem świat. Dzień był natomiast zaganiany: wyjazd po 3 rano z Kołobrzegu, przesiadka o 5.45 w Szczecinie Dąbiu, przyjazd do Poznania o 9.04, potem szkolenie od 10.00 do 14.30.
O 15.43 wyjazd do Rawicza, by o 17.35 wyjechać podstawionym pociągiem do Wrocławia - przyjazd o 18.25.
Zmęczony, ale szczęśliwy, kładłem się spać z nadzieją na fajnie spędzony długi weekend.
Wrocław okazał się bardzo urzekającym miastem z wieloma zabytkami i atrakcjami:
zwiedzanie zoo, oceanarium, Muzeum Czterech Kopuł, Ogród Japoński, spektakl w Teatrze Nowoczesnym, pierwszy raz w życiu zobaczyłem także Panoramę Racławicką.
Nie udało mi się odnaleźć choćby połowy (z prawie 300) krasnali, których figurki porozrzucane są po Wrocławiu. Na to potrzeba więcej niż 4 dni.
Miasto nocą to już inna bajka.
Największe wrażenie zrobił na mnie widok ze "Sky Tower" - najwyższego punktu widokowego w Polsce. Panorama Wrocławia nocą z 49 piętra to (wart obejrzenia) obraz świateł wpleciony w urbanistykę miasta.
"Dzielnica czterech wyznań" ze swymi świątyniami i zabytkowymi kamienicami, widok na Most Tumski podczas pełni Księżyca, nie pozwalały mi na zbyt szybkie zakańczanie kilkugodzinnych wycieczek po mieście, każdego dnia pobytu.
Powrót do Kołobrzegu był pełen pozytywnych wspomnień. 
Naładowane akumulatory do dalszego życia potwierdziły zasadność podjętej decyzji o tej podróży.
Refleksja nasunęła się sama, że każdego roku należy, choć raz, oderwać się od codzienności, szarości dnia.

czwartek, 17 listopada 2016

46. ZWIĄZKI BEZ CHEMII


Jadę autem, a dziewczyna zaczyna mnie irytować swoim zachowaniem i nie pozwala skupić się na jeździe.
Z każdą sekundą wzrasta we mnie gniew i chęć ucieczki.
Dziwne pretensje o rozmowę z koleżanką i zaczyna się godzinne wyzywanie od krętaczy, kłamców i zdradzających.
Żadna to przyjemność, żyć w takim związku.
Z drugiej strony, tzw. ciche dni są dla mnie jeszcze bardziej frustrujące. 
Gdy nie mam wsparcia, możliwości przytulenia się, a przede wszystkim rozmowy, z najbliższą, jak mi się zdawało, osobą, to po co wtedy męczyć się ze sobą?
Ciche dni są bezsensowne.
Stoimy w miejscu, zamiast rozwijać znajomość, bo tak naprawdę nie wiemy, w którą stronę mamy podążać.
Lepiej wykrzyczeć sobie wszystko, by zaraz potem zobaczyć, czy jest się skłonnym przepraszać za swoje zachowanie i godzić się w sypialni godzinami.
Foch to kolejny bliżej nie określony rodzaj toku myślenia, najczęściej bez znaczenia dla związku, ale robiący niezły zamęt w głowie obrażonego (obrażonej).
Co gorsze, nigdy nie dowiesz się, co było przyczyną jego powstania.
Ludzie łączą się w pary z różnych powodów.
Najczęściej jest to chcęć bycia szczęśliwym, założyć rodzinę, a niekiedy tylko dla pieniędzy, seksu, czy wygody.
Jaka przyczyna, taka powstaje z czasem relacja.
Uczucia do drugiej osoby nie da się zaplanować, gdy mamy inne cele.
Najgorzej jest, gdy na ambicjach dorosłych cierpią ich dzieci, które zupełnie nie rozumieją świata.
Jeśli czułem, że związek robił się toksyczny, a chemii między nami nie było, to rozstanie zawsze było naturalną konsekwencją.
Z kolei budowanie czegokolwiek przez szybki numerek od początku skazane było na porażkę, bo nigdy za tym nie szło większe uczucie, w myśl powiedzenia: "Miło było, ale się skończyło".
Szukanie ideału nie ma najmniejszego sensu, bo może się okazać, że to nie ta druga strona jest problemem, a my.
Zbyt wygórowane oczekiwania od innych, zbyt wyidealizowane pojęcie o związku, prowadzi do niepotrzebnych waśni.
Tylko szczera chęć bycia ze sobą, bezinteresowne uczucie, umiejętność dzielenia smutków i radości, jest w stanie ocalić przed burzą każdy okręt zwany związkiem.
No, ale... w tym cały jest ambaras, by dwoje chciało naraz.

poniedziałek, 14 listopada 2016

45. ŁOWCZE TROFEA



Bez przesady.
Przechwalanie się połączone z kłamstwem jest dobre dla dzieci.
Męskie ego niestety często pozostaje na tym poziomie rozwoju do końca życia.
Z jednej strony walczymy o lepsze życie, a zarazem podejmujemy głupie decyzje lub zachowujemy się arogancko, z wyższością, byle tylko zaimponować innym samcom.
Czy naprawdę trzeba przekraczać granice dobrego smaku?
"Złowiłem ostatnio taaaaaaką rybę", "Zarabiasz tylko 2 tysiące miesięcznie? Ja tyle wydaję na paliwo", "Ustrzeliłem niezły okaz na dyskotece, było ostro", "Ja uznaję tylko Mercedesy".
Rywalizację mamy zakodowaną w pierwotnych genach.
Lubimy mieć rację, być we wszystkich sprawach liderem, by poczuć smak zwycięstwa, władzę. Nie każdy potrafi przeciwstawić się takiej żądzy.
Patrząc na pewne osoby w moim otoczeniu, próbuję zrozumieć, czy to jest taki styl życia, czy sposób, by poczuć się ważnym?
Gwiazdorzenie nigdy mi nie imponowało. Śmieszyło mnie uganianie się za znanymi ludźmi celem uzyskania autografu.
Nawet popularne osoby ze świata celebrytów nie są w stanie mnie zachęcić do rozmowy, gdy nie reprezentują niczego mądrego.
Nie robią na mnie wrażenia faceci, którzy chwalą się swoim majątkiem, słynnymi sąsiadami, lub chcą na siłę zabłysnąć w towarzystwie dowcipem niskich lotów.
Ubaw czyimś kosztem, to najgorszy rodzaj żartów, na jaki jestem najbardziej przeczulony.
Ośmieszanie publiczne kogokolwiek, by poczuć się panem sytuacji jest jak odbieranie godności, dlatego powinno być karane.
Kobiety mają fajny sposób na takich cwaniaków, jakby miały swoisty radar.
Widziałem jak nawet najprzystojniejsi, tracili szanse u pań po kilku zdaniach, pełnych pustych frazesów.
Kobiety lubią konkrety, a nie jakieś nie sprawdzone wiadomości, nie spełnione obietnice.
Szybko zniechęcają się do dalszej, bliższej znajomości.
Nadętym pawiom pozostaje wtedy stroszyć piórka w zaciszu domowym i dalej pocieszać się wyolbrzymionymi opowieściami w gronie innych, odrzuconych.
Czy to ich czegoś uczy?
Natury wilka się nie zmieni, co najwyżej można uśpić.

czwartek, 10 listopada 2016

44. SENTYMENTALNE WSPOMNIENIE LATA


Letnią porą, gdy luna w pełni,
wpatrzony w morze, czekam na Ciebie.
Wnet nasza miłość znów się dopełni,
kiedy wtuleni będziemy w siebie.

Kroczysz powoli w moim kierunku,
tak prowokacyjnie i zniewalająco,
by już od pierwszego pocałunku,
zrobiło się miło i tak gorąco.

Moje intencje łatwo zgadniesz
wśród dziesiątek czułych słów.
Zrobię wszystko czego pragniesz,
by rozpalić Ciebie znów.

Chcę odpłynąć dzisiaj z Tobą.
Chcę Ci oddać to, co moje.
Wiem, że dobrze nam ze sobą.
Wiem, że dobrze nam we dwoje.

Choć czas jak kamfora ulotny,
podążam za przeznaczeniem,
gdyż z Tobą nie czuję się samotny
- jesteś mych marzeń spełnieniem.

Niebo rozjaśnia pierwsza gwiazda,
więc pojedźmy gdzieś teraz, wieczorem.
To będzie szalona jazda,
lecz nie autem, nie motorem.

Zatem dotykam ponownie Twych warg
i kładę Cię ochoczo na piasku.
Choć niedaleko jest nadmorski park,
Ty chcesz się kochać przy księżyca blasku.

Obnażam Twe ciało i pieszczę je ustami,
a Ty unosisz się z podniecenia.
Osaczasz mnie swymi udami,
nie dając chwili wytchnienia.

Dla większej frajdy istnieje potrzeba,
by spleść rękoma kobiece ciało.
Ruszamy spod gwiaździstego nieba,
by życie ponownie smaku nabrało.

 Połączeni, stajemy się jednością.
Zaślepieni emocjami nie kontrolujemy się,
a nasze tempo współgra z przyjemnością.
Uwielbiam rozpalać Cię.

Płyniemy znanym szlakiem,
mijamy czas, by trwało to wiecznie.
Pędzimy coraz szybciej z każdym buziakiem.
Nie zatrzymujemy się - zbyt niebezpiecznie.

Rozbijające się o brzeg fale,
nie zagłuszają oznak rozkoszy,
bo w miłosnym szale
zapominasz się - zdradzają to Twe oczy.

 Chciałbym zatrzymać tę chwilę w obrazie,
gdy jesteś tak całkowicie mi oddana.
Wijesz się jak wąż, będąc w ekstazie,
setkami pocałunków obdarowana.

Nocna orgia dobiega szczytu
w bezwarunkowym odruchu uniesienia.
Pobyt na plaży, aż do switu,
spełnia kolejne nasze marzenia.

Wsłuchani w szum morza o brzasku,
kończymy szampana i odchodzimy.
Zostają po nas tylko ślady na piasku
i nadzieja, że kiedyś tutaj wrócimy.  

poniedziałek, 7 listopada 2016

43. SELFIE NA FACJATA-BUKU


Podobno nie istnieję, bo nie ma mnie na pewnym portalu społecznościowym.
Ogólnie mam się dobrze, zatem wszelkie pogłoski o moim niebycie są mocno przesadzone.
Dawno, dawno temu miałem tam założone konto, lecz szybko je usunąłem.
Uważam, iż są inne, fajniejsze, miejsca w internecie, gdzie można w bardziej kameralny sposób pokazać to, co chcemy.
Najbardziej zaskakuje mnie poziom, jaki prezentują niektórzy użytkownicy.
Gdy przeglądam stare albumy z dzieciństwa i czasów szkolnych, nawet liceum, dziękuję Bogu, że nie było wtedy jeszcze internetu.
Spaliłbym się chyba ze wstydu, widząc swoje fotki, czy jakieś nagrania z tamtych czasów, na komputerze.
Sweterki z minionej epoki, fryzurka nie wyszukana - to z sentymentem się wspomina, ale nie koniecznie chcę się chwalić takim wyglądem.
Błędy młodości się wybacza, ale w internecie nic nie zginie, a ludzie teraz bardzo chętnie ujawniają, co w danej chwili robili, gdzie byli, co jedli, jakiej muzyki słuchali itp.
Obecny styl życia wcale nie jest bardziej atrakcyjniejszy od tego z lat osiemdziesiątych XX wieku. Żenujący poziom wielu zdjęć i wpisów tylko to potwierdza.
Uwiecznianie swego życia w formie pamiętnika ma swoje źródło w formie pisanej.
Nic dziwnego, że tworzenie go w formie elektronicznej (jako napisanej na komputerze) pojawiło się już z chwilą zaistnienia komputerów na rynku.
Obawę budzi jednak to, o czym się pisze.
Jeśli atrakcyjnym wpisem ma być informacja o tym, co kto je w danej chwili lub jak potrafi siebie oszpecić nastolatka zbyt prowokacyjnym ubiorem i makijażem, to współczuję takim osobom.
Wszechobecna bylejakoś zupełnie nie pasuje do tak innowacyjnego wynalazku jakim jest internet.
Na szczęście zawsze można czyjeś wpisy podsumować stwierdzeniem: "Nie lubię tego".
Niestety każdy kij ma dwa końce i trzeba się liczyć z tym, by nie skończyło się to wyrzucenem z grona znajomych.
I na to znaleziono już sposób. Należy zrobić fotkę, jak smutno ci z tego powodu, a od razu wzrośnie oglądalność na stronie internetowej i przysposobi ci innych przyjaciół, do których można wysyłać swoje fotki.
Idea łączenia ludzi niestety nie udała się do końca.
Niby jesteśmy bardzo blisko siebie za pośrednictwem np. video rozmów, a tak na serio, to zamykamy się emocjonalnie.
Pokazując na pocieszenie jakieś szalone zdjęcia, ludzie mają tylko jeden  cel - ukryć prawdę o samotnym, nie zawsze udanym, życiu.
Chcą być postrzegani za super, "cool" itp., by ukryć swoje kompleksy.
Tylko czy warto?

piątek, 4 listopada 2016

42. MOJA POKUTA


Będę smażył się w piekle - już tam na mnie czekają.
Wyląduję na madejowym łożu lub na innym meblu do tortur, np. fotelu dentystycznym.
Nic mnie nie uratuje z opresji.
Wszystko przez jeden niewinny grzech... podjadania słodyczy.
Ile to razy próbowałem zerwać z nałogiem, lecz każda okazja, by przerwać błędne koło, kończyła się niepowodzeniem.
Gdyby nie dziesiątki kilometrów przechodzonych podczas roznoszenia listów, moja waga zapewne byłaby o wiele większa.
Postanowiłem jeszcze raz radykalnie zmierzyć się z tą słabością.

Torty, ciastka i precelki,
wafle, pączki oraz żelki!
To zaklęcie rzucam na was,
byście dziś zniknęły zaraz.

Żadna magia tu jednak nie zadziałała, bo nie mam silnej woli.
Potrzebna była bardziej skuteczna metoda.
Znalazłem najpierw taką cechę w sobie, która jest bardzo konserwatywna - nie akceptuję wszelkiego marnotrawstwa (czasu, pieniędzy, żywności itp.)
Na bazie tego opracowałem przebiegły plan oszukania siebie samego, który stosuję cały czas.
Zacząłem wychodzić na bardzo długie spacery (szybkim krokiem) plażą.
Takie ćwiczenie spala zbędne kalorie i jest bardzo męczące. 
Po powrocie do domu jedyne, na co ma się ochotę, to szybki prysznic i odpoczynek.
Po pewnym czasie dochodzi do mnie potrzeba konsumpcji.
Akurat wtedy, uaktywnia się we mnie myśl, iż tyle czasu i energii poświęciłem na zrzucenie kilku dekagramów z wagi ciała, że szkoda zaprzepaścić to nawet jednym kęsem czegoś nieodpowiedniego.
Moja strategia przynosi zawsze efekt.
Ma tylko jedną wadę - trzeba zmusić się do codzinnej aktywności fizycznej.
Najczęściej też nie ma się po prostu czasu, w ciągu dnia.
Niejednokrotnie także aura zniechęca do wyjścia z domu.
I na to znalazłem sposób.
Na podstawie tej samej metody, zapisałem się na siłownię.
Opłacać coś, na co się nie chodzi, to by było przecież jawne marnotrawstwo.
Przy okazji pozbycia się głodu cukrowego, poprawiam własną figurę.
To, z kolei, wpływa też na lepsze samopoczucie, akceptację samego siebie i wzmacnia charakter.
Osiągnięcie takich stanów emocjonalnych, korzystnie oddziaływuje przy realizacji własnych zamierzeń.
Nic zatem dziwnego, że z rozwagą spożywam teraz wszystkie ponadprogramowe kalorie.

wtorek, 1 listopada 2016

41. IN MEMORIAM


Gdy matka poświęca swoje życie, byś zaistniał na świecie, to kim jest w twoich oczach, jak nie jedyną osobą, która bezinteresownie cię kochała?
Gdy dziadkowie przygarniają cię, broniąc w sądzie od oddania w obce ręce, to kim że są,  jak nie wspaniałymi ludźmi?
Gdy ojciec chce przekazać własne dzieci do Domu Dziecka, myśląc tylko o snobistycznej ucieczce od rodzicielstwa, wiążąc się jednocześnie z inną kobietą, to jakim prawem, wymaga później szacunku, nawet po śmierci?
Zamyślony, siedzę wpatrzony na grób najbliższych osób, zadając sobie pytania o sens mojego życia.
To od zawsze było miejsce, w którym ujawniałem swą słabość, szczególnie w okresie dojrzewania.
Pytania retoryczne na cmentarzu, doprowadzały najczęściej do ujścia emocji.
Niejedna łza uderzała o kant nagrobka, gdy szukałem odpowiedzi na to, jak dalej żyć.
Niby wszystko miałem pod kontrolą, moja edukacja rozwijała się prawidłowo.
Niestety brak wsparcia rodziców sprawił, że szedłem przez życie, jak dziecko we mgle, targany emocjami.
Burzliwy czas minął. Zacząłem pracować, ale przyszły trudne dni.
One, jednak, to pestka w porównaniu z tym, co przez lata dusiłem w sobie. 
Teraz na spokojnie mogę dziękować za wszystko, co było mi od nich dane, a zwłaszcza za to, że jestem.
Mimo niesprzyjających warunków, wyrosłem na, w miarę poukładanego, człowieka. 
Dziękuję zawsze za tę sposobność bycia odrobinę szczęśliwym, w miłości, przyjaźni, samorealizacji i innych sferach poznawania świata.
Odkąd uzmysłowiłem sobie, że moje zaistnienie było przyczyną pogorszenia się matczynego zdrowia, staram się żyć odpowiedzialnie, by tego życia nie zaprzepaścić.
Chciałbym wierzyć, że po mojej śmierci, będę mógł pierwszy raz porozmawiać z mamą i zapewnić ją, że jej poświęcenie nie poszło na marne.