poniedziałek, 21 listopada 2016

47. POCIĄG DO MARZEŃ


Życia nie traktuję jako zło konieczne.
Skoro pojawiłem się na nim, powinienem cieszyć się każdą okazją do jego poznawania.
Pomimo braku wolnej gotówki, warto poświęcić kilka rzeczy na realizację przemyślanych celów.
Odkładanie pieniędzy na jakikolwiek wyjazd było czasochłonne, jednak szybsza (niż zamierzona) sposobność ku temu, warta była zainteresowania.
Pobyt na szkoleniu w Poznaniu zaowocował realizacją jednego z upragnionych marzeń z dzieciństwa - zwiedzenia całego Wrocławia.
Dzięki utrzymanym znajomościom, jeszcze z czasów studenckich, mogłem sobie pozwolić na tańszy pobyt.
Zapewniony nocleg i darmowy wstęp do kilku miejsc, to przynajmniej 400 zł pozostawione w portfelu.
Z uwagi na zwrot kosztów podróży na szkolenie, zwróciło mi się ostatecznie również zakupienie biletu na trasie Poznań - Wrocław - Poznań, bo sprytnie obniżyłem koszty przejazdu.
Cena 41 zł za pociągi osobowe na całej trasie Kołobrzeg - Wrocław zadała kłam wszelkim uwagom, że podróż zawsze jest najdroższa.
Owszem, gdybym jechał pospiesznym zapłaciłbym o wiele więcej, jednak i na to znalazłem sposób, gdy planowałem kupić bilet powrotny. Zrobiłem to na miesiąc przed zamierzonym powrotem i dostałem ulgę 30%. Cena spadła z 70 zł do 49 zł.
Cała trasa, w obie strony, kosztowała mnie zatem 90 zł, które, i tak w rozliczeniu delegacji, w całości zostały pokryte.
Sama podróż do Wrocławia minęła spokojnie, z twarzą skierowaną na uciekający za oknem świat. Dzień był natomiast zaganiany: wyjazd po 3 rano z Kołobrzegu, przesiadka o 5.45 w Szczecinie Dąbiu, przyjazd do Poznania o 9.04, potem szkolenie od 10.00 do 14.30.
O 15.43 wyjazd do Rawicza, by o 17.35 wyjechać podstawionym pociągiem do Wrocławia - przyjazd o 18.25.
Zmęczony, ale szczęśliwy, kładłem się spać z nadzieją na fajnie spędzony długi weekend.
Wrocław okazał się bardzo urzekającym miastem z wieloma zabytkami i atrakcjami:
zwiedzanie zoo, oceanarium, Muzeum Czterech Kopuł, Ogród Japoński, spektakl w Teatrze Nowoczesnym, pierwszy raz w życiu zobaczyłem także Panoramę Racławicką.
Nie udało mi się odnaleźć choćby połowy (z prawie 300) krasnali, których figurki porozrzucane są po Wrocławiu. Na to potrzeba więcej niż 4 dni.
Miasto nocą to już inna bajka.
Największe wrażenie zrobił na mnie widok ze "Sky Tower" - najwyższego punktu widokowego w Polsce. Panorama Wrocławia nocą z 49 piętra to (wart obejrzenia) obraz świateł wpleciony w urbanistykę miasta.
"Dzielnica czterech wyznań" ze swymi świątyniami i zabytkowymi kamienicami, widok na Most Tumski podczas pełni Księżyca, nie pozwalały mi na zbyt szybkie zakańczanie kilkugodzinnych wycieczek po mieście, każdego dnia pobytu.
Powrót do Kołobrzegu był pełen pozytywnych wspomnień. 
Naładowane akumulatory do dalszego życia potwierdziły zasadność podjętej decyzji o tej podróży.
Refleksja nasunęła się sama, że każdego roku należy, choć raz, oderwać się od codzienności, szarości dnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz