niedziela, 27 listopada 2016

49. LUDZI BRAK TO ZŁY ZNAK


Z racji swojej specjalizacji, często zastanawiałem się nad tym, jak dorobić w życiu. 
Niby marketing, ekonomia, nie są mi obce i wiem, jak podejść do tematu handlu.
Miałem jednak obawy, że samemu mi się to nie uda.
Doba nie jest z gumy i nie rozciągnie się minut, a trzeba (poza sprawami związanymi z handlem) przecież spać, jeść, ugotować obiad, wyprać, wyprasować ubrania, zrobić zakupy itp.
Na szczęście, by zarabiać, nie trzeba siedzieć we własnym sklepie.
Dobrodziejstwo internetowej sprzedaży coraz bardziej wkracza w nasze życie.
Nie tylko portale aukcyjne, ale firmowe strony internetowe są tak skonstruowane, że wyjście z domu na zakupy, staje się niekiedy bezsensowne i niepotrzebnie czasochłonne.
Szkoda mi ludzi, którzy tracą czas, czekając bezproduktywnie na klientów w wydzierżawionym lokalu, bez działań w wirtualnym świecie.
Szumne akcje uliczne, mobilizujące do robienia zakupów tj. ulotki, są mało skuteczne.
Ludzie generalnie są świadomymi konsumentami i pamiętają, że niedawno cena danego towaru była mniejsza od tej obecnie przekreślonej w ramach promocji.
Realna obniżka staje się aktem symbolicznego, bo kilku złotowego, odjęcia ceny.
Inna rzecz, że polskie przeceny nie są tak spektakularne, jak np. w USA.
Noworoczne wyprzedaże, Walentynki, Dzień Kobiet, Tłusty czwartek, Wielkanoc, I Komunia Święta, wakacje, rozpoczęcie nowego roku szkolnego, Halloween i Wszystkich Świętych, Czarny Piątek oraz Boże Narodzenie i Sylwester, nie wystarczająco nakręcają już popyt w małych sklepach.
Galerie handlowe skutecznie odbierają klientów, bo to nie tylko miejsce handlu, ale także rozrywki i alternatywnego spędzania czasu, tj.: kino, bilard, kręgielnia, kawiarnie, fitnes.
Co dziwne, w dzień powszedni pustoszeją te wielkopowierzchniowe budynki.
Nagle się okazuje, że zamiast przeciskać się w weekend w tłumie ludzi, można spokojnie przejrzeć cały asortyment sklepów.
Puste korytarze sprawiają wrażenie, jakby ludzie wyginęli lub rozchorowali się.
Nie przekłada się to jednak na wzrost obrotów handkowych w mniejszych sklepach.
Dla nich już każdy dzień to giełdowy czarny wtorek, zwłaszcza w branżach odzieżowych, sprzętu elektronicznego.
Sprzedaż internetowa, lumpeksy, lombardy, a nawet asortyment odzieżowy w marketach spożywczych, dodatkowo utrudniają życie drobnym handlowcom.
Ludzie zawsze będą szukać niższych cen. Popyt istnieje i ma się dobrze, tylko te ceny, jakieś nie stabilne. Rozrzut o 200 zł na rzecz ze sklepu, a internetowej strony, mówi sam za siebie.
Dotarcie do potencjalnych klientów leży jednak w gestii handlujących.
Póki nas konsumentów nie skończą traktować jak naiwniaków i niedouczonych matematycznie, do tego czasu nie mogą być pewni, że ktoś im zaufa i zacznie kupować droższy towar. 
Niestety naiwnych, zdesperowanych chęcią posiadania, nie brakuje, dlatego więksi gracze rynkowi wyciskają z takich osób, ostatnie pieniądze różnymi sztuczkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz