poniedziałek, 12 września 2016

16. "E" TAM JAKOŚĆ, LICZY SIĘ ZYSK


Z ograniczoną kwotą pieniędzy do dyspozycji nie ma możliwości, by wybrzydzać w kwestii wyżywienia. Skupianie się na tańszych odpowiednikach produktów, nie jest jednak rozsądnym rozwiązaniem.
Szybki przegląd sklepowych półek pozwala odróżnić ser od wyrobów seropodobnych; masło od mixu tłuszczowego; mięso i wędliny pełnowartościowe od przetworzonego wyrobu naszprycowanego wodą i ulepszaczami.
Dokładnie analizując etykiety "podrabianych" towarów, z łatwością odnajdujemy oznaczenia typu: E 330, E 476 itp.
Akurat takiego typu oznaczenia są mi dobrze znane, bo o klasyfikacji dodatków do żywności uczyłem się już na studiach, na Ekonomice Ochrony Środowiska (EOŚ).
Wówczas był to dla mnie zwykły przedmiot na tzw. "3 Z" (zakucie, zaliczenie i zapicie).
Dopiero z czasem człowiek zaczyna być bardziej świadomy tego, co robi i je.
Każdy sam musi wyrobić sobie zdanie na temat szkodliwości niektórych produktów przetworzonych. Chciałbym, mimo to, zapoznać wszystkich czytających z podstawowymi informacjami, dotyczącymi ulepszaczy - "E"...tam jest
Są takie artykuły spożywcze, które nie mają w swoim składzie żadnych symboli "E".
Niech to nikogo nie zmyli, bowiem pod nazwami także są one skrzętnie ukryte.
Na przykład aspartam to E 951, kwas cytrynowy to E 330 itd.
Czy instytucje nadzorujące rynek spożywczy nie mogą wprowadzić bardziej restrykcyjnych przepisów? Przecież tu chodzi o nasze zdrowie.
Bomby rakotwórcze z opóźnionym zapłonem,  jakimi są najczęściej ulepszacze, stanowią większość dodatków w produktach.
Owszem, rachunek ekonomiczny narzuca pewne uproszczenia i oszczędności w procesie produkcji, ale indolencja niektórych instytucji woła o pomstę do nieba.
To, że ktoś napisze na towarze, że występują dodatki "E", umywa (po części) ręce od odpowiedzialności.
Papierosy też posiadają niezdrowe substancje i muszą być o tym umieszczone wyraźne informacje na opakowaniu - może producenci powinni to robić i na produktach spożywczych z substancjami rakotwórczymi, skoro udowodniono już ich działania uboczne.
Nikt zresztą nie spamięta, który z 1500 dodatków, oznaczonych jako "E", jest szkodliwy.
W świecie e-maili, e-booków, e-papierosów nie potrzebujemy E-żywności, bo ona nie ma nic wspólnego z wirtualną rzeczywistością...
... chyba, że potraktujemy takie pseudo-mięso, jako produkt wprost z "Matrixa" - smaczne i zdrowe, jedynie przebywając w cyberświecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz