wtorek, 6 września 2016

11. LŻEJSZE ZADANIA JUŻ BYŁY


Przeskok ze zmniejszania wydatków do jednoczesnego zwiększania dochodów to dość syzyfowa praca.
Po pierwsze, najpierw trzeba znaleźć dodatkowe zarobkowanie, a po drugie, przetrwać czas wzmożonej pracy do pierwszych efektów finansowych, bez powiększania kosztów (szybki obiad na mieście itp.).
Nikt tego nie wie, ile będzie nas kosztował taki wysiłek, zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
Bilans końcowy nie zawsze wychodzi na plus.
Wytężona praca kosztem braku odpoczynku. Potem przemęczenie ujawniające się od rana.
Gdyby doba trwała 25 godzin, i tak pewnie by nie wystarczyło czasu na relaks.
Trzykrotnie podejmowałem próbę zarobku:
1. Praca nocna przy układaniu towaru w markecie i przy inwentaryzacji towaru, okazała się kompletną klapą. Nie wyobrażałem sobie dalszej współpracy z firmą, która nie kwapiła się do należnej zapłaty. Ponadto notoryczny brak snu odbijał się negatywnie na mojej etatowej pracy.
2. Udzielanie korepetycji z matematyki również mi nie pasowało. Niby to zysk wprost do kieszeni (bez opodatkowywania się), jednak dość nieregularny, nie duży i nie pewny co do osoby  uczonej. Kwota za godzinę nauki też nie okazała, bo konkurencja nie śpi.
3. Roznoszenie listów, jako kurier od 16.00 do 20.00, to był strzał w dziesiątkę. Nie dość, że praca popołudniu, dużo chodzenia (akurat po pracy siedzącej fajna sprawa), bez zarywania nocy, sam regulowałem sposób i ilość doręczanych przesyłek, 3 zł za każdy doręczony list, całoroczna praca z największym natężeniem w okresie zimowym. Sporym minusem było to, że całe wynagrodzenie było przekazywane do komornika, ale chcąc szybciej uporać się z długami, musiałem się z tym pogodzić.
Z resztą,  gdy ujrzałem ile zarobiłem przez rok (około 7.000 zł), a z tego 3.000 zł tylko w miesiącu zimowym, nie mogłem mieć żadnych obiekcji.
Dzięki umowie zlecenie, spłaciłem szybko najmniejsze zaległości i zacząłem już obejmować,  swym dodatkowym źródłem pieniędzy,  coraz większe długi kredytowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz