czwartek, 8 września 2016

14. NIGDY SIĘ NIE PODDAWAJ


Osiąganie celu jest długim procesem.
Zawsze można pójść na łatwiznę i poddać się, jednak nie po to angażowałem swój czas i emocje, by zatrzymać się w połowie drogi.
Trzeba było trzeźwo spojrzeć na sytuację, a jednocześnie reagować na każde odstępstwo od przyjętych reguł prawnych.
Tak się złożyło, że jedna z windykacyjnych firm, po wyegzekwowaniu ode mnie, za pośrednictwem komornika, zaległości pochodzącej za niezapłacone faktury za stacjonarny telefon z internetem, ponownie to chciała zrobić.
Przyszło zajęcie komornicze do zakładu pracy, o czym zostałem powiadomiony dopiero z Biura Kadr - oczywiście ja nie dostawałem wcześniej żadnych monitów z tego tytułu.
Wiedziałem, że miałem dług i go spłaciłem.
Żądanie ode mnie kolejnych pieniędzy, było ewidentnym nadużywaniem możliwości prawnych, a kwota sporna wynosiła aż 5.000 zł.
Wielki gracz na rynku nie zawsze ma rację, a często wykorzystuje nieświadomość zdołowanych dłużników.
Po co było egzekwowanie tylko części zaległości, a dopiero po spłacie jej, pozostałej kwoty?
Gdybym nie był "po przejściach", zapewne od razu dzwoniłbym to wyjaśnić.
Szybkie wyszukanie informacji w internecie i okazało się, że ten rodzaj zaległości (za opłatę telekomunikacyjną) uległ dawno przedawnieniu.
Pomny rad, o których czytałem przed podjęciem działań naprawczych, poszukałem więcej informacji na temat przedawnionych długów.
W meandrach przepisów prawnych odnalazłem sposób na wykaraskanie się z tej sytuacji.
Musiałem zaskarżyć postanowienie o wszęciu egzekucji (aby komornik odstąpił od egzekucji), przywrócić termin do złożenia odwołania od nakazu zapłaty (bo nie miałem okazji złożyć odwołania - nie otrzymałem przecież samego nakazu) i złożyć odwołanie podając argumenty przeciw - w moim przypadku był to zarzut przedawnienia (zasadnicze pismo).
Mozolnie, krok po kroku, wypełniałem druki i tworzyłem pisma do e-sądu, komornika i wierzyciela.
Na szczęście mój komornik, który postanowieniem sądu był wyznaczony do prowadzenie wszystkich egzekucji, od razu zawiesił postępowanie do czasu ogłoszenia wyroku sądu w mojej sprawie.
E-sąd uznał moje racje i przekazał sprawę do sądu w Kołobrzegu (właściwość miejscowa).
Z niecierpliwością czekałem na dalszy rozwój sytuacji, choć i tak byłem szczęśliwy, że podołałem procedurze postępowania sądowego bez niczyjej pomocy.
Po 3 miesiącach z kołobrzeskiego sądu przyszło pismo wzywające wierzyciela do uzupełnienia wniosku w ciągu 2 tygodni. Firma musiała przedstawić dowody na to, że zaległość nie uległa przedawnieniu... i nie zrobiła tego.
Po kolejnym miesiącu sąd zakończył sprawę, a ja miałem immunitet w ręku na tę zaległość.
Radość była wielka, a duma zmotywowała mnie do wychodzenia z długów jeszcze bardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz