wtorek, 30 sierpnia 2016

7. SZUKAJĄC WYJŚCIA Z SYTUACJI


Najtrudniejszą rzeczą było zacząć.
Nie tylko dlatego, że nie miałem bladego pojęcia, jak to wszystko ogarnąć.
Obawiałem się bardziej tego, co może przynieść moje błędne postępowanie.
W związku z tym, pomocy zacząłem szukać w internecie.
Minęło wiele pobranych megabajtów,  zanim cokolwiek sensownego znalazłem.
Na początku natrafiałem na strony banków i innych podobnych, opisujące jak nie wpaść w pułapkę kredytową i jakie są etapy egzekwowania długu.
To już znałem z autopsji.
Na jednej ze stron internetowych znalazłem ciekawe podejście do tematu, które sprowadzało się do jednego - chcesz wyjść z długów, zadbaj o wzmocnienia poczucia własnej wartości.
Czułem, że to właśnie osiągnąłem na urlopie, zatem bardziej uwierzyłem w pozytywny wynik mojej determinacji.
Pamiętam, że pierwszy dokument, jaki wziąłem do ręki, po powrocie z gór, był list ze skrzynki pocztowej wysłany z firmy windykacyjnej, z Wrocławia.
Napisali coś o możliwości dogadania się i rozłożenia zadłużenia na dogodne raty.
Pełen wiary we własne, nowe siły, po tygodniu, odważyłem się tam zadzwonić.
Po 15 minutach byłem dumny z siebie.
Zaległość w kwocie ponad 10.000 zł została mi rozłożona na 200 rat, po 52 zł każda.
Kilka dni później miałem przed sobą podpisaną ugodę.
Ten drobny fakt, zmotywował mnie jeszcze bardziej, dając nadzieję, że można skutecznie negocjować z wierzycielami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz