wtorek, 30 sierpnia 2016

5. ZASTRZYK ŻYCIOWEJ ENERGII




Są pewne granice wytrzymałości - wilgoć w mieszkaniu z powodu przeciekającego sufitu, długotrwały stres, nieregularne, niezdrowe posiłki, brak opału na zimę i spanie w temperaturze 12°C zimą.
Dłuższe przebywanie w warunkach urągających człowieczeństwu, mogło by odbić się negatywnie na zdrowiu. 
Mówi się, że co nas nie zabije, to wzmocni - niby tak, ale ja jestem zdania, że raczej nas osłabia.
W myśl powiedzenia, powinniśmy byś zahartowani po najgorszych przeżyciach, a przecież mało kto ma nerwy, jak ze stali i przechodzi do porządku dziennego, jak gdyby nic się nie stało.
Oczywistym było, że po przejściach, trzeba będzie zadbać o zdrowie... albo organizm szybciej sam się o to upomni.
Nie mogłem czekać, aż naprawdę się rozchoruję.
Stwierdziłem, że jeśli moje życie ma się ku końcowi, lub wyglądać już tak do końca,  to chciałbym spędzić ostatni urlop w jednym z miejsc, których jeszcze nie zwiedziłem.
Dość spektakularna decyzja szybko została zrealizowana. 
10-dniowy, wrześniowy wyjazd urlopowy w Tatry stał się faktem, dzięki środkom z funduszu socjalnego, tzw. wczasom pod gruszą, które z mocy przepisów prawa, nie podlegały zajęciu komorniczemu. Dodatkowe 300 zł pozwoliło zarezerwować pokój przez telefon.
Podróż była skrupulatnie zaplanowana.
Bilet na pociąg był dla mnie na tyle drogi, że całą trasę z Kołobrzegu do Zakopanego podróżowałem pociągami osobowymi, a nie pospiesznymi.
Wyjazd o 5.00, a przyjazd około 21.00 z 7 przesiadkami (droga powrotna minęła szybciej, autobusem pospiesznym, bezpośrednim).
Taka desperacka ucieczka od problemów, okazała się nieoczekiwanie moją deską ratunku.
Pobyt w górskim klimacie to było najlepsze,  co mogłem wówczas zrobić.
Okazało się, bowiem, że wielogodzinne wędrówki po górskich graniach, bardzo mnie uspokoiły.
Wysiłek fizyczny, związany z taką aktywnością, pozwolił na dłuższej zapomnieć o tym, co zostawiłem w mieszkaniu.
Zwiedziłem wiele fantastycznych miejsc w górach, zobaczyłem piękno, a zarazem majestatyczność przyrody. Odkrywałem coraz ciekawsze miejsca. Uwierzyłem, że warto żyć, by móc przeżywać częściej piękne chwile.
Z każdym dniem pobytu w Zakopanem,  czułem, jak wraca do mnie życie.
Co więcej, wzmacniało się również poczucie własnej wartości, które ostatecznie wzmocniło mnie na tyle, iż mogłem realnie spojrzeć na swoje problemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz