poniedziałek, 9 stycznia 2017

66. W ODWIEDZINACH


Są sprawy, które wymagają opuszczenia własnego mieszkania na kilka dni.
Może to być wyjazd do rodziny, znajomych, służbowo, czy w ramach wycieczki.
Nie wszystkie podróże są, lub były, miłe.
Gdybym miał kiedyś wybór, nigdy bym nie jeździł do dalszej rodziny, która potrafiła powiedzieć: "Gość 3 dni i śmierdzi".
Na szczęście to incydentalny przypadek, a wiele wyjazdów sprawiało mi więcej frajdy, niż bym nawet przewidział.
Wyjazd do rodziny był jednak zawsze ważnym elementem życia.
Przegadanie trudnych tematów potrafiło nakręcić człowieka na kilka dni po powrocie.
Gdy nie ma się własnych dzieci, trudno żyć bez kontaktu z rodziną i przebywać jedynie w gronie znajomych i przyjaciół.
Relacje mojego, osieroconego tak wcześnie, rodzeństwa są szczególnie bliskie, bo utrzymywane pieczołowicie w dobrym tonie.
Pozostawieni bez najbliższych osób (rodziców), stworzyliśmy sobie własny, szczęśliwy, świat zabaw i wygłupów, by rozweselić nasze dorastanie.
Po wielu latach, zawsze potrafimy wrócić do tych uciech.
Tak wiele rodzin nie potrafi jednak docenić wspólnego czasu.
Często tam gdzie alkohol, pojawiają się jakieś roszczenia, kłótnie, nawet bijatyki.
Zaganiani w powszednie dni, tracimy też ochotę na jakiekolwiek wojaże.
Nie wyobrażam sobie jednak życia bez emocjonalnej nici, która prowadzi mnie zawsze do kłębka pełnego ciepła i radości.
Mogę się nie zgadzać z kimś poglągami, spojrzeniem na różne sprawy, lecz czas wspólnego życia, wystarczająco nauczył mnie, i moje rodzeństwo, akceptacji drugiej strony i jej sposobu funkcjonowania.
Ubolewam, gdy widzę, jak rodzeństwa się unikają, nie chcą ze sobą rozmawiać, zrozumieć. Wszechobecna znieczulica, pogoń za pieniądzem, sprawiają, że każde odwiedziny takich ludzi, przynoszą jedynie niesmak i zazdrość.
Brak komunikacji spowodowany złością za faworyzowanie brata, czy siostry, przez rodziców, dodatkowo sieje spustoszenie w rodzinnych relacjach.
Gorzej, gdy to właśnie rodzeństwo zabiera sobie bez uzgodnienia dobra rodzinne, bez podzielenia się z innymi.
Każda próba pojednania na święta nie może, i nie przynosi, wówczas poprawy stosunków między nimi.
Tworzą się coraz większe plotki, a urażona duma nie daje za wygraną, stawiając tezę, że przecież nikt nie wypadł sroce spod ogona.
Wypominanie czegokolwiek nie będzie miało nigdy sensu, jeśli obie strony nie zrozumieją,  że tak naprawdę, to powinni się wspierać i sobie pomagać, bo gdy zabraknie już rodziców, a ich dzieci dopiero będą dorastać, to rodzeństwo będzie jedyną, pewną, oazą spokoju i gwarancją bezpiecznego powrotu do czasów dzieciństwa oraz wspomnień, o jakże beztroskim życiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz